Z glowa od wina ciezka...

  Juz po ostatnim sniadaniu z dziadkiem. Teraz jeszcze resztki spakuje i.. zmiana miejsca, teleportacja do G.

 Wczoraj siedzialam stanowczo za dlugo i stanowczo za duzo wina wypilam... Boli mnie glowa, jestem zmeczona. Ale jakos tak siedzialam i myslalm i pilam... Czasem tak jest dobrze. A, ze potem boli glowa? Hmm .. coz..

Dzis w PL wolny dzien, dlugi weekend, szkoda, ze jeszcze tam nie jestem.

Czeka mnie kilka tygodni jako Hausfrau z trojka dzieci, gromada zwierzakow i cudzym mezem. Mam nadzieje, ze to szafniemy, znaczy damy rade.. G. musi do szpitala, a ja wskakuje w jej buty. Znaczy zycie.

Uuuu...chyba duzo tu teraz nie napisze, taka zamglona wczorajszym winem jestem. Nawet kawa nie pomaga.. Za oknem buro, w radio delikatny jazz.. W sumie nie jest zle, zeby jeszcze ta glowa nie bolala...

U G. nie bede miala sieci, troche sie odetne od swiata. Tego swiata. Swiata slowa i mozliwosci kreowania swojej rzeczywistosci wg uznania. Nie bede tak czesto zagladala na moje ulubione blogi, bo faktem jest, ze kilka bardzo polubilam. Nie bede mogla pogadac z Kolega P., a J. bedzie musial sam siedziec nocami w PH;). Zostana telefony do Siostry. No i zycie zostanie;), nawet takie dosyc barwne.. hahahha

Trojka Chlopakow, w tym jeden zbuntowany nastolatek, jeden z nadaktywnoscia i jeden, co moglby ciagle opowiadac filmy..;) Zawsze lubilam wyzwania prosze Panstwa!

W cichosci tego bloga powiem jednak, ze to nic, ze moglabym miec tam jeszcze lwa, co zre chrzescijan, byle juz dziadka nie musiec ogladac. Namieszal mi tyle w nerwach, ze dziwem jest, iz seryjna morderczynia sie nie stalam. Tylko dzieki silnemu charakterowi i 10 Przykazaniom..;)

  Tak sobie mysle, ile razy juz wyjezdzalam, przenosilam swoje rzeczy, zmienialam mieszkanie, prace, ulice, kraj... Ile razy juz siedzialam tak i cos konczylam, wiedzac, ze koniec to poczatek.. Ale i tak jakos tak dziwnie jest, jak zostawiamy kolejny rozdzial za soba. Taka pewnosc jakas. Mala, bo mala.., ale zawsze pewnosc.

Kiedy tak patrze na szare niebo za oknem, przypomina mi sie pewnosc, jaka miala kiedys dac Milosc... Ale nie dala.

Wtedy tez czesto pilam wino.

I czesto rano bolala glowa.

Takie zycie.

 Czas spakowac tasze, czas w miejscu nie stanie, nawet jesli bardzo go o to poprosimy;)

Do zobaczenia wkrotce...

Komentarze

  1. szafniesz na pewno :o)) ... jak pisze to po dziadku nic nie bedzie straszne ;o)) ... a wino... uuu... musze sie od niego za daleko trzymac... bo glowa mnie zaczyna bolec po pierwszym kieliszku... niestety... kiedys slyszalam, ze cos w skorce od winogron jest co dziala migrenogennie :/ ... i w obrobce przechodzi w skald wina :> ...bede tu wpadac i scierac kurze... podleje kwiatki i mam nadzieje, ze wrocisz :o)) ...trzymaj sie i powodzenia z dzieciakami :o)) ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmm... Desti, to i Ty tutaj zagladasz? Patrzcie panstwo, jaki ten swiat blogowy malutki :) Ech, Olena, bylas dzisiaj w sieci i znaku na gg nie dalas? Oj, nieladnie, nieladnie :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Swiat sie nie zawalil, kiedy spalam.

Jak w studni

Lewe ramię