Jest halas, zeby cisza mogla ciszec..

  Oczywiscie, ze powinnam teraz robic cos innnego, a mianowicie czytac listy Pana Manna do Pana Wassermanna i o nich rozmyslac, tudziez kontemplowac owe. Ale mam to w tej chwili w nosie i siedze tutaj i pisze to...

  Napisalam juz dzis rano jednego posta, ale zanim go opublikowalam minelo kilka godzin i zmienil mi sie punkt widzenia. Znaczy odczuwanie mi sie zmienilo, bo rano takie tam dyrdymaly myslowe pisalam, a teraz pisze o zyciu.

 Nie wiem, co kogo bardziej interesuje, ale wazniejsze chyba jednak jest zycie. A moje zycie teraz to pisanie pracy, proby pogodzenia obowiazkow i przyjemnosci. To pocieszanie 12 latka, ktory dostal bardzo slabe oceny z kilku przedmiotow. To rozmowy z Przyjaciolka, co dzieki Bogu wygrzebala sie z problemow malzenskich, ale nadal potrzebuje kogos do zwierzen. Moja codziennosc to rowniez przygotowania do zblizajacego sie Adwentu- strojenie z G. domu, pieczenie ciastek, zblizajace sie dwa wyjazdy na koncerty.

  Moje dni przepelniaja tez rozmyslania o Bogu i modlitwa. Codzienna, mala, a jakze skuteczna. Moje dni to ciagla walka z lenistwem i rozproszeniem, ze zlymi myslami i slowami wypowiadanymi w rozpedzie. Bardzo to niewazne, ale absorbujace...

Zastanowiwszy sie moment musze przyznac, ze pomimo wszystko inne, mam dobre zycie. I lubie je, nawet takie poplatane i rozsypane. Na szczescie mam dwie zdrowe rece i w glowie poukladane, jak trzeba, a to najwazniejsze.

  Moja piesa w pelnym zaufaniu posapuje na moich kolanach,co okrutnie jest niewygodnym, zimno mi w stopy, bo komputerownia tu w piwnicy, wlasnie wpadl H., co absolutnie wybilo mnie z mysli, ale... nadal lubie moje zycie;)

   Z tego, co probujemy zaplanowac z moja kochana Siostra, moj wyjazd prawdopodobnie bedzie mial miejsce juz okolo 5 grudnia, czyli za dwa tygodnie. Az trudno uwierzyc, ze to juz... Tak szybko ucieklo to pol roku, zostawiajac po sobie wiele sladow.

Czasami jest tak, ze czas mija prawie bez sladu, nie liczac zmarszczek, a czasami tak, ze wygladamy( tak na duszy), jak tapeta we wzorki. Po mojej tapecie przejechano dodatkowo walkiem do robiena wzorow farba. Troche jestem zabalaganiona wzorkowo na dzien dzisiejszy. Minie nieco czasu zanim uda mi sie odzyskac jaka taka harmonie moich scian..

Ale chyba wlasnie o to w zyciu chodzi.

 Jest czarne, zeby biale moglo bielic. Jest ciemne, zeby jasnosc mogla swiecic. Jest balagan, zeby porzadek mial swoje miejsce. Jest niepokoj, zeby spokoj mogl zagoscic...

 Juz ciesze sie na moj spokoj swiateczny pachnacy cynamonem i nadzieja.

Tak bardzo ciesze sie na powrot do domu.

Komentarze

  1. mi ten rok też przeleciał między palcami taki niezauważony ..podrowionka ----siostro w blogu :-))))

    OdpowiedzUsuń
  2. ~paulaju65@vp.pl22 listopada 2005 13:32

    Do domu, do domu na święta! Z takiej perspektywy wszystko wydaje się lepsze! szaaa...manka

    OdpowiedzUsuń
  3. czas leci jak glupi ;o)) ... te 4 tygodnie szybko mina :o)) ...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Swiat sie nie zawalil, kiedy spalam.

Jak w studni

Lewe ramię