Olena prawie zreanimowana.
Jestem. Na chwile, bo na chwile, ale jestem..
Moge nawet powiedziec, ze calkiem sie juz zadomowilam. Poustawialam czerwony klapbox na niebieskim, bo tam mniej spraw koniecznych w codziennym obejsciu. W lazience poustawialam tylko 20 butelek, reszta w niebieskim klapboxie. Tu nie potrzebuje az takiej terapii kosmetykowo-relaxujacej, jak u dziadka;)
Dziadek zyje. Dowiedzialam sie dzis w kosciele. To gwoli scislosci, jakby kogo mialo interesowac. Mnie na dzien dzisiejszy nie interesuje.
Ostatnie dwa dni skutecznie przesypialam, reanimujac sie z ostatnich miesiecy. Jak mi wczoraj G. wpadla do domu z gromkim okrzykiem na ustach- Nie musze zostawac w szpitalu dluzej niz 2 dni, ty wracasz do mojego taty( dziadka- przypis zrozpaczonej), zbladlam i na moment umarlam. Glupie zarty sie trzymaja tej mojej przyjaciolki, oj glupie…
Dzis w kosciele znowu mnie tym stresowali, ze jak bede niegrzeczna, to tam wroce, na to jednak glos zabral U., syn dziadka( brat G., gwoli scislosci) orzekajac, ze nigdy w zyciu! Ze oni maja pokoj goscinny i mnie przygarna;). Mam bardzo dowcipnych znajomych.. hmm
Wczoraj przez 10 minut bylam cala rozczulona i myslalm- chce miec dzieci… Potem bylam dwie godziny cala wykonczona i myslalam- nigdy!!!;)
Bylismy z A. i M. na Swietym Marcinie. Znaczy sie takim przemarszu przez nasza okolice. Na czele Swiety na koniu, za nim orkiestra glosna, jak smok, a za nimi my. Znaczy cala masa ludzi z dzieciakami. I wszyscy mieli lampiony , spiewali „ St. Martin“ i bylo super.
Jedynym mankamentem byl fakt, ze A.( lat 7) i M.(lat 6) mieli tysiace pomyslow na urozmaicenie sobie owego spacerku w tlumie, a moj piesa byl zdechly ze strachu.. Innymi slowy uchachalam sie niemozliwie i mi sie prawie dzieci i psow odechcialo.
Po przemarszu bylismy jeszcze pospiewac od domu do domu i to bylo juz nieco mniej stresujace. A. spiewal donosnie, M. wbudowal jeszcze w spiew program artystycznego podrygiwania. Bylam cala dumna!;) Jednak chce miec dzieci. Dla tych podrygiwan i spiewow;)
Dzis w planach bardzo spokojna niedziela w domu, tudziez po poludniu u znajomej na kawce. Musze szczerze powiedziec, ze znowu zaczynam lubic moje zycie. Tak naprawde;)
Zycze wszystkim znajomym i nieznajomym, ktorzy mnie czytaja przemilego dnia, takiego, jak moj, albo jeszcze lepszego..;)
Dzieci potrafią urozmaicić życie! Poznanianka! Mimo iż w blogowaniu nie ma to pewnie większego znaczenia, cieszę się bardzo. Gdy napiszę, że lubię czekoladę w "Czekoladzie", będziesz pewnie wiedziała jak nikt, co mam na myśli...Ja z kolei bywałam na tym przemarszu...
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ciebie przeprowadzka cieszy :-)I tylko tyle, bo padam na pyszczek dziś. Jakoś przy Nim trudniej się wyspać ;-))
OdpowiedzUsuńwidac, ze dziadek niezle Ci dopiekl :> ... najwazniejsze, za masz to juz za soba :o)) ... dzieci potrafia byc bardzooo zajmujace ;o) ... ale to zdecydowanie o wiele bardziej przyjemne :o) ...
OdpowiedzUsuńDziadka kochaj ale na odległość. ;-)))) Cieszę się, że uśmiech u Ciebie powrócił. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńja Tobie również życzę miłego dnia :)
OdpowiedzUsuń