Nic nie chcę

Współczucie, litość, złość i bezgraniczny smutek.

To mnie wypełnia. To mnie opustosza. To mnie kamienieje.

Jestem taka dzielna, powiedział dziś Ktoś. Taka dzielna.

Dlaczego zatem czuję się, jak rozbełtane jajo. Jak stłuczona cukierniczka, jak nikt, kogo bym lubiła.

Współczuję mężowi, synkowi, sobie. Czuję do nas litość.

Jestem zła, że życie nie chce się samo ładnie tkać, a my tego zrobić nie potrafimy. Że rozmowy zamierają w ciszy, bo nie wiemy, jak i o czym rozmawiać. Że padają słowa, jak zgniłe jabłka. Że toczy nas bezsilność. Że tracimy czas, nasz cenny czas...

Że tracimy coś więcej, niż czas.

Nie umiem jednak tak żyć. Nie chcę. Chcę Dobrego Życia. Chcę mieć siłę, żeby o nie powalczyć. Chcę, żeby nasza miłość z Mężem była jak milion zapalonych w sercu słońc. Tęsknię za tym tak bardzo, że aż bolą mnie opuszki palców, kiedy to piszę.

Chcę kochać i być kochana.

Albo nic nie chcę.

Nic.

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Swiat sie nie zawalil, kiedy spalam.

Jak w studni

Lewe ramię