Śnieg

Lubię śnieg. lubię, kiedy szarość nakrywa się bielą. Lubię czekać na Święta. Jedyne takie czekanie, które znoszę bez marudzenia przy mojej niecierpliwości.

Jako dziecku, trudniej mi było doczekać się magii wigilijnego wieczoru, teraz świadomość nieubłaganego upływu czasu i nas samych trenuje we mnie cierpliwość i ciszę. Wszystko kiedyś nadejdzie. Jedyna pewność, jaką ostatnio mam. Wszystko inne jest życzeniem lub obawą...

Świąteczne miasto. Jarmark świąteczny. Owszem, wzbudzają lawinę wspomnień, wzruszeń nawet. Kojarzą się z tym, co było dobre i nie dobre również. Uczę się żyć bez skojarzeń, bez spoglądania na to, co zamierzchłe, a  dzięki temu czarowne, a także na to, co nierealne jest, a przez to pociągające i drżące.

Synuś choruje już 5ty tydzień, od dwóch dni męczy go jakiś rota wirus, moje nadaktywne dziecko leży, nie mogąc unieść głowy. To widok, który mnie kruszy na atomy miłości i troski.

Rozpadam się i składam. Rozpadam często jako Ola, składam zawsze jako mama.

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Swiat sie nie zawalil, kiedy spalam.

Rozmowa z Kotem

Dalie