Szklanka w połowie pełna

Czasami zastanawiam się, czy jestem aż taka dobra, że spotykają mnie dobre rzeczy w życiu, czy może to przypadek? Może złych i głupich ludzi też spotykają dobre rzeczy?

Bo ja mam fuksa w życiu, naprawdę! Gdzieś, kiedyś nauczyłam się widzieć pełną połowę szklanki i od tego czasu mam fuksa:) Mam dobrego małżonka, mam śmiesznego synka, mam ładne mieszkanie i dobrych teściów. Udało się dostać przedszkole ( co w obecnych czasach zakrawa na cud!), a ostatnim dobrem jest moja nowa praca. Jest fajna, dobrze płatna i co najważniejsze w doborowym towarzystwie.

I oczywiście, że nasze życie stanęło na głowie, że trochę potrwa, aż nauczymy się żyć w innych ramach czasowych. I oczywiście, że mam wyrzuty sumienia, że widuję Wojtka raptem kilka godzin po pracy, a męża czasem godzinke na dobę. Ale wszystko ma swoją cenę, tak już jest. Ale powyższa cena wartą jest zapłacenia. Bo dzięki tej pracy znowu zaczęłam mysleć jak Ola, a nie tylko mama i żona. Mam ochotę coś robić ze swoim życiem, mam ambicje bycia szczęśliwą i spełnioną. Lubię patrzeć rano w lustro, czuję się ładna i w miarę inteligentna;) Ostatnie stwierdzenie ocenzurowane przez skromność:)

 

Oby ta szklanka jak najdłużej była w połowie pełna.

Mam silną potrzebę spotkania z Bogiem. W niedzielę postaram się wyspowiadać i przyjąć Komunię Św. Prawie dwa lata nie miałam "zasięgu", coś się odblokowało. I jest mi z tym dobrze. Tak sobie myślę, że może dobry Bóg pomoże mojemu synkowi. A jesli nawet nie, to może nam pomoże dalej kroczyć tą naszą wyboistą drogą z autyzmem...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Swiat sie nie zawalil, kiedy spalam.

Jak w studni

Lewe ramię