List do M.

Wiem, że bywa różnie. Że miewamy dni dobre, gorsze i te koszmarne też. Że czasem potok przykrych słów trudno jest powstrzymać, choć wiemy, że są niesłuszne. Nie do końca słuszne. Niewspółmierne do sytuacji. Każdemu z nas chwilami wydaje się, że obok nas powinien być ktoś inny. Że nasze oczekiwania nijak mają się do rzeczywistości. Drobne codzienne sprawy urastają do wymiarów wielkich czarnych dziur. Które wyciągają z nas całe uczucie, siły i wiarę.

Ale sam mi zawsze mówisz, że nie wiadomo, co jest po drugiej stronie czarnej dziury. Może inny wymiar?

Myślę, chcę wierzyć, że tak jest. Że po każdym wchłonięciu nas przez czarną otchłań rezygnacji przenosimy się w inny wymiar. Do kolejnego świata, kolejnego etapu dojrzałości...

Nie wyobrażam sobie, żebym miała ogarnąć to wszystko bez Ciebie. Ten cały ład i nieład. Tą codzienność, obowiązki, zmartwienia, radości i marzenia. W pojedynkę nie mam na to siły, choć ciągle mówię, że mam. Potrzebuję Ciebie, jak pomidor tyczkę. Jak rybki wodę. Jak palacz papierosa. Potrzebuję Cię.

Gdybym miała komuś życzyć czegoś z okazji nadchodzącego Nowego Roku, to życzę takiego Przyjaciela, jakiego ja mam w Tobie. Nie jest to przyjaźń łatwa i lekka, ale najlepsza, jaka mogła mi się trafić. Myślę, że każdy potrzebuje takiej przyjaźni. Świadomości, że ma się kogoś, na kogo można liczyć, kto rozumie, kto poda ramię, gdy upadamy, kto zmienia się dla nas od wielu lat, żeby być lepszym.

Dziękuję Ci za ten kolejny wspólny rok Mężu. Wszystkie ważne chwile tego roku związane są z Tobą i naszym Synem. I to jest dobre.

Najlepsze.

KC

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Swiat sie nie zawalil, kiedy spalam.

Jak w studni

Lewe ramię