Conocność

Pobyt na oddziale neurologii zostawia w człowieku ślad. W różnej postaci.. Są to ludzie, których się tam poznało, ludzie, których się tam widziało, dobro, którego się doznało i strach, z którym przyszło się zmierzyć.
Człowiek widzi smutek, bezradność, akcję przywracania życia, duszenie się młodej dziewczyny, słyszy charczenie starych, sparaliżowanych ludzi. Człowiek napatrzy się na taki teatr życia od kulis, że trudno nie stawiać sobie pytań o sens seansu premierowego i końcowego w jednym..
Człowiek okupia każde badanie takim zamkniętym w sobie strachem o wynik, że jak on przychodzi nawet dobry, to człowiek popłakuje w poduchę, bo go nerwy zawodzą. Wynik zaś niedobry kamienieje mu w środku, jak spiż. Że co teraz?
Człowiek wraca do domu skamieniały i głupio tęskni za oddziałem, bo tam było mu jednak jakby lepiej. Tam był wolny od mierzenia się z codziennością.
Codzienność bowiem wzywa człowieka do wzięcia się w garść i zakupienia gwiazdy betlejemskiej w eleganckiej lidlowskiej cenie. Codzienność pokazuje, że nie poczeka nic a nic, choćby świat miał się skończyć i nie zostawi ani jednego kalendarza adwentowego dla człowieczego dziecka tylko dlatego, że człowiek nie miał siły wyjść wcześniej na zakupy. Codzienność poinformuje, że rodzice innych dzieci w przedszkolu nie lubią małych autystów i bardzo groźnie zapraszają na konfrontację. Codzienność jednym słowem ma głęboko w dupie to, że człowiek próbuje rozpieprzyć spiżowy strach i nie ma siły na kolejne kopniaki.
A jest przecież jeszcze..conocność.. Conocność dusząca człowieka przerażeniem z regularnością holtera ciśnieniowego.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Swiat sie nie zawalil, kiedy spalam.

Jak w studni

Lewe ramię