Powiem krótko i mało elegancko: dupowaty tydzień za mną. Tydzień, w którym zgubiłam jeden dzień, bo po wtorku zrobił się czwartek.

W przedszkolu wyszedł jakiś dym z terapeutką, co mi dziecko metodą holdingu ściskała. 3 dni w plecy z nerwów. Zwalnianie z roboty, jeżdżenie do placówki, gadanie z wszystkim świętymi.

Dziecko ciągnie nosem i marudzi, mąż ciągnie nosem i umiera, teściowa ciągnie nosem i narzeka.

Dwa lub trzy razy zdarzyło mi się na gazetę uniknąć wypadku, bo jeżdżę z głową pełną myśli i nie widzę innych samochodów..

Samochód zaczął wydawać dziwne dźwięki, jakby mu się coś w środku urywało.

Mąż ma kolejny tydzień nadgodzin, widujemy się 15 min porankami. A i tak udało nam się pożreć.

Dostałam za wcześnie okres.

W pracy.

W jasnych spodniach..

Muszę dodawać więcej?

 

 

P.S. Mój kochany Kumpel poradził mi- "idź na masaż czy inne spa, czy co tam kobiety dają sobie robić..;)"  Uważam, że mądrzejszych słów usłyszeć nie mogłam.

Dam sobie dziś zrobić kąpiel z pianką..

 

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Swiat sie nie zawalil, kiedy spalam.

Rozmowa z Kotem

Dalie