Kiedy zaśnie

Weekend upłynął mi w tak przyjemnych klimatach, że straciłam czujność. Najnormalniej w świecie zaprowadziłam dziecko do przedszkola i udałam się do pracy. Pełna spokoju, że świat jest ok.

Około 11.30 chuj bombki strzelił i świat przestał być normalnym. Dostałam telefon z przedszkola, że trzeba niezwłocznie zabrać dziecko, ponieważ "gryzie, bije, krzyczy i rzuca krzesełkami" Że niby zagrożenie dla siebie i innych.

Pakując się w biurze nie wiedziałam, co do której torby wrzucam i po co. Nie widziałam jak jadę i jakie mam światła. Dzwoniłam z drogi do przedszkola, do terapeutki, do dziadków i męża. Cud, że dojechałam bezkolizyjnie.

Dziecko już odebrane czekało na mnie w domu.

Spokojne.

Pozornie spokojne. Autystycznie spokojne, ustawiające ludziki lego w rządkach, gryzące paluszki i z obłędem w oczach. Na pytanie, co się działo w przedszkolu usłyszałam: wszystko było super, byłem bardzo grzeczny, bawiłem się ładnie, aż odebrała mnie babcia..

Mój piękny chłopiec jest taki mądry. Tak strasznie go kocham.

Tak bardzo bezsilna się czuję.

Muszę się wypłakać, kiedy zaśnie.

Bo inaczej pęknę na milion kawałków.

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Swiat sie nie zawalil, kiedy spalam.

Rozmowa z Kotem

Dalie