Karmelowa moc

Poświęciłam wczoraj kilka myśli ciekawemu tematowi. Jak dla mnie ciekawemu. A mianowicie energii, jaką niosą w sobie różni ludzie. Mnie to wręcz fascynuje. Już wyjaśniam, co mam na myśli..

Codziennie nasze drogi krzyżują się z całą masą dróg innych osób. Nie sposób tego uniknąć, można czasem jedynie ignorować i nie skupiać się na tym, ale uniknąć się tego nie uda. Ludzie, jak to ludzie, są cudownie przeróżnorodni i wchodzą z nami w różne ciekawe relacje. Część z nich, to nasi najbliżsi, część bliscy, jeszcze inni są tylko koniecznym elementem naszego życia, a jeszcze kolejni są całkowitym przypadkiem, bez większego wpływu na nasz świat. Każda z tych jednostek niesie w sobie jakąś energię i o tym właśnie rozmyślałam wczoraj i dziś..

Pomyślcie- ktoś Was potrafi rozbawić, ktoś rozczulić, a ktoś wkurzyć. Prawda? Dla mnie interesujące jest to, że czasem niezależnie od zamiaru lub jego braku, ktoś potrafi mnie wprowadzić w jakiś stan ducha. Rozmawiam z kimś i czuję podirytowanie i niechęć. Takie irracjonalne, niczym niewytłumaczone. Ktoś inny samym byciem podbija mój nastrój do sympatycznej euforii i uśmiechu pomimo wszystko. A bywają i takie osoby, które swoim byciem i kilkoma słowami rozlewają w mojej duszy słodką błogość, jak ciepłe kakao albo smak świeżej drożdżówki ze śliwkami.

Uważam, że jest to absolutnie fascynujące.

Wczoraj musiałam zakupić kilka drobiazgów w aptece. Weszłam tam w biegu, myśląc tylko o tym, żeby szybko wyjść. Z nieuwagą szukałam karty klienta i przeszukiwałam wzrokiem półki, żeby pomóc farmaceucie zlokalizować potrzebne mi syropy i tabletki. Nie interesowało mnie żadne nawiązywanie relacji międzyludzkich, co czasem robię z pełną świadomością i zamiarem. Ale nie wczoraj. Byłam zmęczona, głodna i mój wewnętrzny kompas wskazywał: dom, dom, dom..

Z zaplecza wyłonił się pan, który zapewne widział, że dłuży mi się stanie w kolejce i zaprosił do drugiej kasy. Pan był niepozorny i mocno zamotany. Chyba oderwał się od jakiejś pracy papierkowej, bo przez dłuższą chwilę ogniskował wzrok.

Kiedy zaczęliśmy rozmawiać na temat moich zakupów, a rozmowa ta była krótka i stricte rzeczowa, zaczęło się dziać coś ciekawego. Z każdym jego słowem, wypowiedzianym takim spokojnym, wręcz zaspanym głosem, ja zaczęłam zanurzać się w ciepłym karmelu spokoju... Moje po-całodniowe zmęczenie, rozwibrowanie i myśli goniące jedna drugą, powoli zaczynały się kołysać delikatnym, łagodnym ruchem. Czułam się, jakbym leżała w hamaku, a ktoś łagodnie wprawiał go w ruch. Jednostajny, relaksujący, wyciszający. Nie było to związane z treścią wypowiadanych słów, ani z wyglądem pana farmaceuty, ani jego zapachem, czy innymi walorami. Nawet jego głos nie miał jakieś ciekawej barwy. Bardzo przeciętny człowiek, którego nie rozpoznałabym na ulicy, sprawił, że poczułam błogość i miłe ukojenie. Podobne temu, jakie odczuwamy w ostatnich sekundach przed zaśnięciem. Albo w pierwszych po orgazmie.

Dłuższą chwilę zastanawiałam się nad tym zjawiskiem i doszłam do ciekawych wniosków, że już nie raz doświadczyłam takiego zjawiska. Że są osoby obdarzone taką właśnie "karmelową" energią niezależnie od wieku, wykształcenia i inteligencji. Są ludzie, którzy swoim samym byciem ogrzewają inne dusze.

I przez moment poczułam smutek, że ja nie mam takiej słodkiej mocy...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Swiat sie nie zawalil, kiedy spalam.

Rozmowa z Kotem

Dalie