O tym, co najwazniejsze.

  Zakochac sie w Bogu.

  Taki byl temat dzisiejszego kazania. Nie bede tu opisywala tego, co jeszcze gra mi w myslach, bo nie kazdy jest tym zainteresowany. Dla wielu wrecz tematy Boga i podobne sa nudne. Ciekawe dlaczego? W tych szalonych czasach pogoni za dobrami, osiagnieciami, czasem, uznaniem, kariera.. Kiedy tak czesto jest nam pusto, bo to wszystko jakies takie bez sensu.. nudzi nas temat Boga, ktory jako Jedyny jest Sensem, moze nadac tresci i zrozumienia naszej codziennosci.

Ale, jak powiedzialam, nie bede sie rozpisywala, bo Bog nie potrzebuje reklamy, tylko serc..

Ale jedno powiem- ze bylo pieknie i wzruszajaco. I siedzialam sobie, pociagalam nosem( jak to ja..)i myslalm, ze udal mi sie ten tydzien, lepiej niz poprzedni. A nastepny ma byc znowu kawaleczek lepszy. A nawet jesli bedzie kawaleczek gorszy, to nic, bo przyjdzie nastepny i nastepny i nastepny.. Mam nadzieje.

  Teraz siedze, popijam kawke i mam w planach mily dzien. Po obiedzie, z ktorego ja moglabym zrezygnowac(patrz-wczorajsze szalenstwo ciastowe!), ale Dziadek zjesc musi, wybieram sie na zydowski cmentarz porobic zdjecia. To taki stary cmentarz, wlasciwie prawie park. Pelen drzew, krzewow, pomnikow, figur jakichs.. ogrodzony wysokim murem z cegly z ogromna brama z metalu. Zawsze kiedy przechodze obok spogladam i mysle.. jak tu ladnie.

   Zreszta ja zawsze lubilam cmentarze, nie tylko te stare. Gdziekolwiek bym nie mieszkala, tudziez bywala, szukalam w poblizu cmentarza. W moim miescie tez taki mam. 5 minut od domu. Chodze tam, kiedy musze pozbierac mysli, albo zlapac inna perspektywe. Cmentarze maja w sobie spokoj i cisze, ktorej czesto mi brakuje. Ale dzis jestem bardzo wyciszona. Tak pozytywnie i lagodnie. Cala jestem lagodnoscia i dobrymi myslami. I miloscia. Lubie takie dni..

Z odtwarzacza plynie cicho muzyka. Tak zwane Lobpreislieder. W rytmach lekko jazzowych towarzyszy mi Ewangelia Swietego Lukasza. Chcialabym moc zaklac te chwile w czasie, na dluzej niz tylko ten moment..

I chcialybym czesciej czuc taka pewnosc, bezpieczenstwo i Milosc.

Bo Ona najwazniejsza, bez Niej nic nie jest wazne...

Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał,

 stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący.

 Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice,

i posiadał wszelka wiedzę, i wszelką możliwą wiarę,

 tak, iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał,

byłbym niczym.

I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,

 a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał,

 nic bym nie zyskał.

Miłość cierpliwa jest,

 łaskawa jest.

 Miłość nie zazdrości,

nie szuka poklasku,

 nie unosi się pychą;

nie dopuszcza sie bezwstydu,

 nie szuka swego,

 nie unosi się gniewem,

 nie pamieta złego;

nie cieszy się z niesprawiedliwości,

 lecz współweseli sie z prawdą.

 Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje,

 nie jest jak proroctwa, które się skończą,

albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Swiat sie nie zawalil, kiedy spalam.

Jak w studni

Lewe ramię