Dzien o czystym niebie.

  Przynioslam sobie miske winogron i jem. I zegnam dobry dzien o czystym niebie. Sunia biega mi tu, jak dziki pies dingo, zaraz dam jej w skore..;)Eeee, wiadomo, ze nie dam;), bo ja uwielbiam;) oooo padla zreszta..

  Jako, ze dni bywaja lepsze i gorsze, dzis byl ten lepszy. Absolutnie nie wiem, od czego to zalezy, gdybym wiedziala to bym to cos ciagle robila, tudziez jadla, tudziez czytala, prala, dawala, kochla, zapominala...itd . Gdybym wiedziala, co to.. A, ze nie wiem, pozostaje mi jedynie cieszyc sie owym dobrym dniem.

  Mysle, ze spore znaczenie, wlasciwie pewnie najwieksze, mialo poranne nabozenstwo Ostatniej Wieczerzy. Tak stalam przed Krzyzem i myslalm, Jezu wybacz, ze moje winy Ciebie do niego przybily. I wybacz, ze tak czesto sie Ciebie zaparlam, zapieram i zapierac bede..

Po takim nabozenstwie wcale nie jst super wesolo czlowiekowi, bo widzi swoja malosc i slabosc, ale na tym wlasnie polega trud wyboru.

 Popoludniu odwiedzialm wspomnianych juz M&S i bylo okropnie milo. I naprawde jestem wdzieczna wszystkim Niemcom swiata, ze moglam sie zakochac w Niemcu, co mnie wprawdzie serca kawal kosztowal, ale Takich Znajomych w spadku pozostawil!;) Naprawde bylo cudnie, tylko objadlam sie ciasta marcepanowego do upadku ducha silnej woli i teraz cierpie na zoladek;) Mamy w planach spotkac sie jeszcze nie raz, zanim wyjade, napewno tez zobacze mala Pie, jak tylko zdecyduje sie wyskoczyc z ciepla maminego brzuszka.

  Na zakonczenie dnia obejrzalam film, adaptacje ksiazki B.Wood „ Haus der Harmonie”, ktory byl naprawde cudnym przeniesieniem tego, co przeczytalam, na ekran. Mam do tej ksiazki szczegolny sentyment, jako, ze byla pierwsza ksiazka przeczytana w jezyku niemieckim. Wtedy tez chyba tak do konca pokochalam ten jezyk, co wbrew pozorom, nie tylko szwargocze i zawija „r”, ale tez lagodnie przenosi w inne swiaty, swiaty fantazji i marzen...

  Nie bede sie dzis rozpisywala, czasami cisza wiecej mowi, niz slowo jakiekolwiek. Szkoda, ze w blogu nie mozna pomilczec...

  Jeszcze tylko krotko ustosunkuje sie do Swiat Zmarlych naszych, co nadchodza. Swieta te, bo u nas swietujemy dwa dni( tutaj jeden), to dla mnie czas owszem zadumy. Ale tez czas w pewien sposob radosny...

Chodzac miedzy grobami rozmyslam i modle sie za tych, co odeszli, radujac jednoczesnie, ze ja nie stracilam jeszcze nikogo waznego. Ze wszyscy, ktorych kocham, zyja. To mnie cieszy.

Cieszy mnie jeszcze to, ze ja zyje.

Ze tyle przede mna i tyle za mna, ze jest teraz. Ze stoje pod czystym niebem, na zwyklej ziemi i jestem. I moge zrobic wszystko, nie robic nic, powiedziec slowa wielkie, ale tez te malenkie. Ze ziemia, co mnie nosi, kiedys mnie utuli, a niebo, co przygarnie, teraz daje gwiazdy.

I mowie tak cicho, ze tylko serce uslyszy- dziekuje..

Komentarze

  1. Powolutku przyzwyczajam się do Twoich refleksyjnych postów. Już niedługo - obiecuję - wpadnę w Twój sposób pisana.Zastanawia mnie skąd dziś to Nabożeństwo?...i tak pięknie napisałaś o tym 'dziękuję'...hmmm... :O)chyba z tą myślą jutro będę wędrować po cmentarzach Pozdrawiam serdecznie :O)*

    OdpowiedzUsuń
  2. absolutnie nie musisz wpadac w moj refleksyjny ton, ten ton zreszta bywa i inny, jak mam np pmsy;)a nabozenstwo... sama nie wiem, dlaczego teraz, ale bylo pieknepozdr

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Swiat sie nie zawalil, kiedy spalam.

Jak w studni

Lewe ramię