Niedobre mysli.

  No i szlag trafil postanowienie dobrych mysli... a niech to!

Przy obiedzie tak sie wkurzylam, ze wstalam z pelnym talerzem i... wyrzucilam go do kosza. Znaczy nie talerz, tylko, co na nim. Zreszta moze i lepiej, bo nie mialam jesc, a na talerzu wcale nie byly owoce. I teraz siedze cala jeszcze nerwowa z kawa i mysle, ze do luftu z takim zyciem. Do luftu- tak mowi moj tato;), takie bez sensu okreslenie, bo Luft, to powietrze..

Niewazne. Jestem wkurzona i chyba zaraz pomedytuje, zeby mi minelo. Matko, jak ja nie lubie, jak ktos mysli, ze moze ludzi traktowac jak smieciakow, a potem przeprosic i ok.. a nie jest ok. Nie wiem, czy dam rade do tego grudnia. Pozabijamy sie tutaj.

Moj podopieczny, to straszny choleryk, a ja , okazuje sie, ze tez nie jestem spokojem chodzacym. Moze kilka lat temu bylam. Paszczy nie otwieralam, nawet jak zachodzila taka koniecznosc. Ale teraz juz otwieram, moze nawet czesciej niz konieczne... moze. Jeju, ja wiem, ze to ma sens, ze tu jestem. Ze po cos to robie, ze czegos mam sie nauczyc, ze to jeden z tych scenariuszy mojego zycia.. Ale powiem Wam szczerze, ze w nosie mam scenariusze w takich chwilach. I wolalabym nie musiec grac w tym akurat teatrze.

   Bo tu jest taki troche teatr. Takie troche plastykowe zycie, udawane i naciagane. Wiele osob, ktore tu bywaja nie sa soba. Odgrywaja to, co oczekiwane. A ja nie mam ani ochoty, ani nie widze koniecznosci grania- stad tez takowe sytuacje, jak ta przed chwila.

Zaraz jedziemy na jakies urodziny proszone i wcale nie mam na to nastroju, ale musze, bo to miesci sie niestety w ramach moich obowiazkow. No coz, jak mi bedzie niewesolo, to zjem jakiegos ciasta albo-co. Szkoda, ze moja Najlepsza Przyjaciolka jest na urlopie, bo pojechalabym do niej wieczorem, a tak znowu bede sama lazila z psem. Na nikogo innego nie mam ochoty. Owszem mam w E. cala mase znajomych, bo mieszkajac tu 7 lat nazbieralo sie ludzi, miejsc i wspomnien..

  Ale to nie to samo, co w Polsce. Tam nigdy nie czuje sie sama. Nawet kiedy sama jestem. A tutaj mi ta samotnosc bokiem wylazi i na glowe sie rzuca...

Hmmm...., ale marudze, prawda? Moznaby powiedziec- to zrob cos ze swoim zyciem mala..

 Pewnie sama tak bym powiedziala. Ale to wcale nie takie proste. Po pierwsze obiecalam, po drugie musze skonczyc te chore studia, a kto studiowal zaocznie, ten wie, ze to wcale nie jest takie tanie. Niewazne. Jakos bedzie. Jakby nie bylo juz po obiedzie, a zatem niedlugo kolacja i... koniec dnia odmierzanego posilkami;)

Komentarze

  1. Czytam czytam to wszystko czytam......A reszte dopowiem jak sie poczytamy:-)No dobra powiem juz teraz!!! Bardzo ciekawie patrzysz na swiat!!ale wiecej powiem jak sie poczytamy!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Arek(przyjazna dusza)12 października 2005 17:10

    jak dla mnie to masz bardzo wysoki potencjał artystyczny,piszesz ładnie i ciekawie,jednym słowem podoba mi się

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Swiat sie nie zawalil, kiedy spalam.

Jak w studni

Lewe ramię