Cienie.

- Co robisz? Zapytala Eliza, prawie juz wychodzac. Wpadla tylko na chwile odwiedzic dziadka i biegla dalej, bo zblizal sie wieczor, czyli pora kolacji.

- Nic takiego, odpowiedziala Dziewczyna, przegladam i porzadkuje zdjecia.

- Moge spojrzec, zaciekawiona Eliza przystanela w polowie przedpokoju.

- Oczywiscie, podejdz tutaj, zachecila Dziewczyna, odsuwajac sie nieco od monitora. Teraz obie wpatrywaly sie w migajace fotosy. Czesc byla z przyjecia urodzinowego, czesc z cmentarza. Takiego starego, z klimatami. Pelnego drzew, krzakow i paproci. Dziewczyna myslala idac tam, ze to cmentarz zydowski, ale byl jednak katolicki . Jak na zydowski za duzo bylo na nim krzyzy i figur Chrystusa.

- Zobacz, tutaj, wskazala Elizie miejsce na ekranie. Wyszlo nieostro, szkoda. Chcialam, zeby ten maly krzyzyk byl lepiej widoczny. No coz, pojde tam raz jeszcze. Mowiac to, zauwazyla, ze Eliza dziwnie przyglada sie kolejnemu zdjeciu. Wpatrywala sie nie zwracajac uwagi na to, co opowiada Dziewczyna.

- Kto tam stoi? Zapytala nagle swiszczacym, sciszonym glosem.

 - Gdzie? Dziewczyna daremnie probowala zobaczyc cos, co rzekomo widziala Elza.

- Tam, w prawym gornym rogu, pospieszyla z wyjasnieniem. Nie widzisz? Tej postaci? Zobacz, tutaj glowa, ramiona, suknie jakas ma , czy cos...

 Zimny dreszcz przebiegl Dziewczynie po plecach. Niczego nie widziala, ale faktem jest, ze ten ciemny cien byl dziwny. Elza znana byla z tego, ze widziala czasem rzeczy niewidoczne dla innych.. A i Dziewczynie zdarzylo sie juz w zyciu zobaczyc katem oka cos, czego rzekomo nie bylo. Nagle pokoj wydal sie ciemny i nieprzytulny. A do tego jeszcze automatycznie zaczely zjezdzac rolady zaciemniajace.

- Eee tam, probowala zbagatelizowac sprawe Dziewczyna, usmiechajac sie blado i zartujac, ze faktycznie cos tam lazilo w krzakach..

- Nie zartuj, przerwala jej krotko Elza. To nie sa zarty, nie kpij, tam ktos stoi i prawdopodobnie przyglada sie tobie robiacej zdjecia. To bardzo stary cmentarz, ale nie powiedziane, ze nie kraza jeszcze po nim resztki energii tych, co tam leza. Nie chodz tam za czesto, dodala jeszcze prawie wychodzac. One nie lubia, kiedy sie im za czesto zakloca spokoj.

   Dziewczyna jeszcze dlugo wpatrywala sie w zdjecie. Dziwne, nic nie widziala, ale coraz bardziej krystalizowalo sie w jej pamieci wspomnienie tych szmerow. I krokow. Szelestow. A przeciez nie bylo wiatru, pomyslala..

Jezeli jutro nie bedzie padalo, pojde tam raz jeszcze, postanowila. Sama przed soba udawala, ze chodzi tylko o zrobienie kilku nowych zdjec, ktore wyszly nieostre. Gdzies gleboko wiedziala jednak, ze pojdzie tam poszukac tamtych cieni i odglosow...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Swiat sie nie zawalil, kiedy spalam.

Jak w studni

Lewe ramię