Wielki, a taki malutki..

Wiecie dlaczego Jezus umarł na Krzyżu?

....

Żebym ja mogła wysypywać kamienie z butów!

**********************************************************************

 

Mam taki dobry czas w życiu, ale o tym wiecie:). Taka chodzę sobie szczęsliwa i zakochana. Nad głową chmurki, pod nogami błotko, a ja happy!:) Wiecie to, bo nie kryje się po kanałach z tą moją radością.

Ale nie mogliście wiedzieć tak do końca, co czułam w ostatnich dniach, bo sama tego nie wiedziałam..

Ale już wiem. I trochę Wam opowiem.

Czułam się troszkę zaplątana. W codzienność, w PMS-y, w materię, w ... No wlaśnie, w co? Niby nic, a jednak jakoś tak ciężej się szło..

Coś mi odbiornik zaszwankował, przestałam słyszeć To, Co Najważniejsze.

I jakoś tak wolniej szłam. W butach zbierały się kamienie wątpliwości i lęków. I uniesienie nogi było niełatwe, a napewno niezbyt przyjemne.

Przestałam widzieć cuda, zaczełam się obawiać. Obawiając się, zaczełam przypinać się jeszcze mocniej do tego, co dziś, co jutro, co tu i teraz.... To wyzwalać zaczęło drżący lęk, że co będzie, jeśli coś z tej mojej małej stabilizacji utracę???

To takie błędne koło.. Znacie je?

Wiecie, jak się czujemy, kiedy zamiast cieszyc się z czegoś, boimy się, że to stracimy?

Ja wiem...

I niby wszystko super! Wszystko pięknie! Wszystko halleluja... Ale ciężko tak jakoś sie szło..

I dziś rano powiedzialam: Boże, wstrząśnij mną, doprowadź do pionu, podaj rekę..

I stałam przed Nim w kosciele i czułam, jak mówi: Chodź! Przyjdź do mnie! Zostaw Twoje sprawy, Twoje troski, lęki, fobie, codzienność, niedospanie, ból głowy, smutki, radości, euforie, achy i echy... Chodź!

I wysypałam kamienie z butów... I stanęłam przed Nim taka bosa...

I napełniła mnie Świetlista Ufność! Taka piękna Wiara i Sens.

I wróciłam do domu świecąc, jak latarnia morska. I znowu jestem lekka. Znowu Go słyszę!

Niewazne, jeśli ktoś powie lub pomyśli- nawiedzona:)

Lubię być taka nawiedzona!!!:))))

Wczoraj widziałam dwa razy Boga.

Raz we przytulonym do mnie 5 miesięcznym Chłopaczku, a raz w umierającej Mamie mojej Przyjaciółki..

 Jestem w 100% pewna, że to był On.

Tak wielki, a taki malutki.. Tak silny, a taki słabiutki..

A do tego jeszcze umarł za mnie, żebyma ja te kamienie z tych butów mogła wysypywać..

Komentarze

  1. Pięknie piszesz o swojej wierze i o tym, jak ważna jest w Twoim życiu....

    OdpowiedzUsuń
  2. dziękuję, chociaż to piękno nie jest moją zasługą.. To Jego działka:) tylko z Nim mogę czuć to, co czuję i pisać o tym tak, jak piszę:) Czasami az trudno mi uwierzyć, że tak długo szlam sama:), a On czekał.. tak długo i tak cierpliwie:) Bóg jest naprawdę super!!!:) pozdr

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Swiat sie nie zawalil, kiedy spalam.

Jak w studni

Lewe ramię