Romantyczne Walentynki

Opowiem Wam, dlaczego nie lubię Walentynek.

Po pierwsze i ostatnie dlatego, że spedzam je sama.

No nie, przesadziłam- z Sunią Psem.

Wszystko inne jest super! Pracowalam do 20, uciekł mi autobus, uciekł mi tamwaj, wszyscy się ściskali, bleeee.... Po ucieczce pierwszego środka komunikacji miejskiej postanowilam wsiąśc do drugiego i udac się na zakupy. Drugi też dał dyla.

Więc postałam sobie w intymnej atmosferze sciskających sie par i poczekałam na kolejny. Dojechawszy do marketu tesco postanowiłam zakupic sobie wielkie ilosci produktów wysokokalorycznych i kurczaka dla Suni. Okazało sie jednak, że nie upasę pupy, za przeproszeniem, bo nie miałam ze sobą karty do bankomatu, kantor był nieczynny, a w portfelu oszałamiająca suma złotych 12. I kiku żółtych.

Przeklęłam sobie siarczyście jakem dama i postanowilam zaszaleć wydając całość. Ale i to nie było łatwe. W dziale mięsnym zbrakło kurczaczych części ciała, a mnie odechciało się wszystkiego. Zakupiłam zatem: 2 parówki drobiowe, 2 śląskie, też parówki, paczkę paluszków lajkonika 300g, 2 desery jogurtowe, wcale nie ulubione smaki, bo nie było, pierniczki w glazurze.

Razem 10 złoty i żółte.

W wyżej wspomnianym markecie uwidzialam wielu panów z naręczami kwiatów, tudzież jednego w stanie lewitującym, czyt. ze śpiewem na ustach. Kto go tam wie, może też sam dziś siedzi.

Potem stałam znowu na przystanku, coraz bardziej nerwowa, potem nie mogłam otworzyć klatki, bo się zaciął klucz. Pan Sąsiad mi powiedziała, że to trzeba ze spokojem sąsiadko, ze spokojem... A mnie prawie szlag kulisty trafił!!!

Potem dostałam smsa od ostatniego mego kochanka z zapytaniem," jak spędzam wieczór, jeśli to pytanie nie przekracza pewnych granic... " Prawie rozdeptałam komórkę!

ALEŻ OCZYWIŚCIE, ŻE TO PRZEKRACZA GRANICE!!! WSZELKIE!!! ZWŁASZCZA MOJEJ WYTRZYMAŁOŚĆ!

I odpisalam rzecz jasna, że spędzam tak, jak z nim nie spędzałam. Prawdę rzekłam. Punkt.

Jeszcze inne życzenia dostawałam tudzież kartki i takie tam, ale mam to w nosie, bo z kartką nie pogadam.

Mając wszystko w nosie najgłębiej udalam się do wanny, a teraz pooglądam film.

Jutro rano natomiast mam termin u fryzjera, co oznacza wściekły galop poranny z Sunią do jakiegoś źródła gotówki. Po prostu super!

Niech żyją walentynki! Ale niech sie już skonczą..

Smutno mi.

 

 

Komentarze

  1. Bardzo fajny blog :) zapraszam do mnie http://shakira16.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  2. hejka!fajny blog.ja tez nie lubie walentynek, byc moze dlatego ze jestem sama...tzn bylam..nie wiem juz sama. zapraszam do mnie na www.lidziaaaa.blog.onet.pl pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. bo to jest tak:dzisiaj wszyscy się kochamyjutro wszyscy robimy przysiadypojutrze wszyscy ogladamy M jak mułyjeszcze pojutrze wszyscy............może to zbiorowa psychoza ? :-))proponuję lampkę wina i jakąś dobrą muzykę i myślenie pozytywne tylko pozytywne :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. ~...Evangelion...14 lutego 2006 15:13

    No ładny pech miałas w walentynki.... moze bnastepne udadza sie lepiej nie przejmuj sie i nie denerwuj sie tak... sama mam kłopoty niemałe .... w tym zyciu ale trzeba sie nim cieszyc....zapraszam na www.martus89.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. ja tez nie lubie walentynek... przylazlo to zza kaluzy i zakorzenilo sie na stale... komercyjne i przeslodzone... i niech Ci nie bedzie smutno... to jest dzien jak kazdy inny i nie jest powiedziane, ze wszyscy musza ulegac tej masowej hipnozie... bo co z tego, ze dzis dla wielu wszystko bylo cacy... jak jutro wiele panow... i moze pan... zapomni o tym... tak jakby nic nie bylo... i wiele osob bedzie z utesknieniem czekalo na kolejny zryw partnera... moze za kolejny rok... w ten jeden dzien... brrrr...

    OdpowiedzUsuń
  6. już mi nie jest aż tak smutno, bo zjadłam duuuużżżzo paluszków rozmoczonych w herbatce i mnie zamroczyło:) znaczy znieczuliło. A co tam, czy ja tam bym chciala takie kwiatów wiechecie... eeee tam:) pozdr

    OdpowiedzUsuń
  7. lampki brak, ale opiłam się do nieprzytomności herbatką z cytryną i mnie zamroczyło skutecznie. Pozytywnie myślę sobie do tego, a co tam takie głupie walentynki, konczą się za 3 min i być może dla kogos były o wiele gorsze. Bo moje jakby nie było nie az takie podłe:)a przysiady są dobre, zacznę od jutra, pozdr :)

    OdpowiedzUsuń
  8. mam nadzieję, że juz w żadne walentynki nie zjem tyyyle paluszków:) dziekuje za zaproszenie, zajrzę napewno, pozdr.

    OdpowiedzUsuń
  9. ~szaaa...manka15 lutego 2006 07:08

    Olenuś, przereklamowane to święto.... Dziś już na szczęście po....

    OdpowiedzUsuń
  10. muszę powiedzieć, ze dni, co przychodzą po walentynkach są stanowczo przyjemniejsze:), już bez takiej presji, że trzeba, je człowiek te kalorie..:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Swiat sie nie zawalil, kiedy spalam.

Jak w studni

Lewe ramię