Lewe ramię
Dopadło mnie.
Zmęczenie ostatnich dwóch tygodni.
Usiadło mi na lewym ramieniu i boli, jak jasna cholera. Ciekawe dlaczego tam? Bo od serca był ten strach..? Może..
Tato od wczoraj w domu po badaniu w klinice, które kwalifikuje go na operację, ale nie wykazało nic straszniejszego. Znaczy tego, co do tyłu chodzi, jak to mówi sam zainteresowany.
A bał się biedak straszliwie, a my z nim. Żeby go uspokoić byłam cała spokój chodzący, a nawet taki buczący, że nie mają marudzić, bo będzie dobrze, bo ja tam pewna jestem, itd..
A wcale nie byłam.
I kiedy w wieczór przed wyjazdem do kliniki szykowałam Tacie torbę, prasowałam ciuchy i czyściłam buty myślałam: Dobry Boże, żeby już znowu było dobrze i bez strachu.. Dobry Boże przytul nas.
I przytulił. I jest już ok. Tylko to lewe ramię boli jak jasna cholera!:)
To pewnie ten strach i zmęczenie. Zejdzie to z Ciebie... byłe byś się wyspała dobrze. Podobną sytuację przechodziliśmy zimą tego roku. Po wielkim strachu guz okazał się łagodny. Teraz nawet tej odzyskanej radości jakby wiecej w rodzicach. To trochę tak, jak gdyby ktoś życie na nowo podarował. Dobrej nocy, Olenko.
OdpowiedzUsuńale póki prawa łapka sprawna, jest dobrze...:)mocno przytulił? :*
OdpowiedzUsuńorganizm się domaga odpoczynku... fajnie, że nie jest tak źle, jak mogło być.. to dobra wiadomość :) ważne jest by ktoś wierzył, że będzie dobrze... nawet jeśli nie na płaszczyźnie świadomej, myślę, że w środku nie wierzyłaś, by mogło być inaczej... po operacji będzie już ok, na pewno! :)
OdpowiedzUsuńI ja się Mała bałam, Ty wiesz...ale Twoje pluuus oosiem zawsze dodaje mi odwagi- Dziekuję Bogu że mamy siebie!Kocham Cię Basiu!!dobranoc Babciu.......
OdpowiedzUsuńCo tam lewe ramię w obliczu Wszechświata...Poboli, poboli i przestanie - niedługo się będziesz mogła z Tatą na ręce mocować :-)Wszystkiego dobrego Ci życzę, wytrwałości dużo... i wiary jeszcze więcej. Będzie dobrze...
OdpowiedzUsuńRamię nadal doskwiera, ale czy to ważne?:) Najważniejsze jest to, co piszesz- jeszcze jedna szansa, jeszcze jedno życie, jeszcze wiele możliwości.. Nigdy nie bałam się tak, jak w ostatnich dwóch tygodniach, nigdy nie czułam tak bardzo, ze kocham moich rodziców.. Na wszystko jest czas. Miłego dnia Paulino! Pozdr serdecznie
OdpowiedzUsuńoj mocno mocno...:) i dzięki Bogu, bo normalnie bez tego Jego przytulenia to bym chyba wykopyrtnęła:) pozdr:*
OdpowiedzUsuńwiara czyni cuda.. :) owszem, tak w środku wierzyłam, że będzie dobrze, ale nie znaczy to, że nie atakowały mnie myśli najgorsze..:( tak z nimi walczyłam, że ja sie nie zgadzam!, że pfuj!, że poszły sobie!:) Ale bałam się, bardzo się bałam... pozdr
OdpowiedzUsuńkochana Basiu, dzień dobry Babciu:) wiem, że się też bałaś Mała, od tego mamy siebie, żeby sobie pluuus ooosiem pomagać;) Ale miałysmy pietra, no nie?:) Kocham Cię donia
OdpowiedzUsuńdziekuję!:*
OdpowiedzUsuńOla to stres, to kłopoty, to myśli, to ucisk w sercu....to minie. Najważniejsze, że wszystko toczy się po dobrym torze. Pozdrawiam i ściskam. Gdzie jesteś?
OdpowiedzUsuńJestem gdzieś pomiędzy sobą a światem.. sama nie wiem, gdzie jestem.. Ale może juz całkiem niedługo będę to wiedziała:) Czasem życie samo decyduje o naszym w nim miejscu i może tego wlaśnie powinniśmy słuchać.. :) Pozdr serdecznie, cieszę się, że Cię widzę:*
OdpowiedzUsuńZapachniało mi to zawieszeniem jak u Złotej, może powinnaś się określić. Przystanek gdzieś ok. To rozumiem ale.......nie fruwaj pomiędzu światami.
OdpowiedzUsuńNo właśnie się określam Jarku:) A fruwam jeszcze i pewnie będę ze względów zawodowych, bo inaczej finanse nie przyfruną do mnie;) a tak poważnie.. to ja szukam mojego miejsca w świecie, zawsze tak było i może bedzie zawsze..
OdpowiedzUsuńNo to cieszę się razem z Tobą, że wszystko z Tatą w porządku :))))
OdpowiedzUsuń