Prosty rachunek

Miałam dziś super miły dzień. Nikt mnie nie wkurzył, a ktoś nawet zasympatyzował takim po prostu.. dobrym byciem. Po owym dniu wsiadałam do samochodu mojego instruktora z olśniewającą myślą, że teraz to ja normalnie go zszokuję i pojadę bezbłędnie przez całe miasto w ta i na zad;)

I owszem, zszokowałam, ale czymś innym. A mianowicie moją blond inteligencją matematyczną. Daje mi on do podpisania jakieś tam karty, a ja na nie patrzę i błyszczę mówiąc: a dlaczego wpisałeś do 22? Przecież jeżdżę dziś 3 godziny. No tak, odpowiada mi on, na mój nieco zaczepny ton. A co, pyta, nie chcesz do 22? Chcę 3 godziny, tak się umawialiśmy, prycham już lekko rozdrażniona. A on się głupawo uśmiecha i mówi- możemy jeździć do 21, jeśli wolisz.

Nie wolałam. Po włączeniu turbo dopalacza w mojej pięknej główce, zamyśleniu się na dłuższą chwilę i wsłuchaniu się w durnawy rechot, obliczyłam mozolnie, że 3 godziny od 19 kończą się o.. 22!

Dobrze, że mam inne zalety;)

I dobry krem pod oczy.

To mnie ratuje.

W ostateczności zostają spódniczki i 12to centymetrowe szpilki. Skutecznie odwracają uwagę;)

Komentarze

  1. W sumie o 19 jest jeszcze jasno i mogło Ci się wydawać, że jest np. trzecia po południu :) Kto by się nie przeraził perspektywą siedmiu godzin jeżdżenia po mieście z jakimś czepnym dziadem :) Weźmy jeszcze pod uwagę, że pewnych okolicznościach czas zdaje się dłużyć. Inteligencja nie ma z tym nic wspólnego :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Zbyt wiele od siebie wymagasz. Nie zapominaj, moja droga, że miałaś wtedy dzień bardzo intensywnie opływający we wrażenia. Fajny, lecz męczący, zgadza się?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Swiat sie nie zawalil, kiedy spalam.

Jak w studni

Lewe ramię