Miłość miejska

Moje miasto pełne jest sprzecznych uczuć. Szarość betonu wymieszała się tutaj z przejrzystymi witrynami eleganckich salonów. Panie w szlachetnym obuwiu mijają defiladowym krokiem brudasa leżącego na krawężniku. Małe uliczki zerkają nieśmiało na zdobne fasady starych kamienic pełnych banków i ważnych panów. Farba odpada ze ścian, wypadają zęby mostowym pijaczkom.

Turysta robi zdjęcie szklanych domów, delikatnie wypraszając z kadru cygankę. Panie, ale ja powiem, co da przyszłość, mówi gruba czarnowłosa wróżka. Ma taka kieszenie pełne prawdy i nieprawdy, czego sobie pan życzy. Drogi panie.

Moje miasto pełne jest parczków, które udają eleganckie parki o pysznych nazwach. Taki Ogród Jagiełły na przykład. To tam spotykają się miejscowe księżniczki o brudnych paznokciach. To tam odbierają im cnotę miejscowi rycerze. Parkowa miłość bywa nawet całkiem ładna, bo nie wszystko jest takie, na jakie wygląda. Czasem pozory mylą.

Moje miasto jest raz ładne, raz brzydkie. Raz pachnie ciastem drożdżowym i kwiaciarniami na Placu Wolności, a innym razem śmierdzi starym tłuszczem i przeterminowanym potem. Ale ja kocham moje miasto w każdej jego wersji. Bo ono przytula mnie w każdym moim wydaniu.

To taka dwustronna miłość.

Komentarze

  1. narrator@poczta.onet.pl6 marca 2007 15:35

    bo to jest niezwykłe miasto.. http://opowiescwlasna.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Swiat sie nie zawalil, kiedy spalam.

Jak w studni

Lewe ramię