Jeden taniec

Po parapecie stukocze deszcz, w rurach puka ciepło płynące do kaloryfera, a ja przytulam się do myśli dobrych o minionym dniu.
Spoglądam w dogasajace za oknem światła wierząc, że każde takie światło, to maleńka miłość splatająca się na ten najpiękniejszy gobelin światła. Na życie.
Jedno okno, to może staruszka, którą ktoś dziś odwiedził. Drugie, to młoda kobieta głaszcąca w oczekiwaniu krągłość brzucha. Trzecie, to rodzina ciesząca się ze szczęśliwego powrotu ojca z podróży. Czwarte, to może ja...
Modląca się cichutko, żeby świat nie skończył się jeszcze tej nocy.
Bo mam jeszcze z kimś jeden taniec do zatańczenia. I kilka innych ważnych spraw też.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Swiat sie nie zawalil, kiedy spalam.

Jak w studni

Lewe ramię