Sadzawka

Miłość do mojego dziecka mnie przenika..

Banalne stwierdzenie? Zapewne dla wielu tak jest. Nawet dla tych, którzy też mają dzieci. Bo dzieci się kocha, lubi, posiada, wychowuje, uczy, przytula i tak dalej. Ale czy dzieci powinny nas przenikać? Nie wiem. Mnie moje dziecko przenika. Jest we mnie, choć od 7 lat funkcjonuje mniej lub lepiej poza mną.

Miłość do niego ze mnie wyrasta i we mnie wrasta. Oplata mnie, jak powój, przyczepia się do duszy, jak bluszcz. Zdobi mnie, jak róże na pergoli. Miłość do mojego dziecka jest tym, czego szukałam nieświadomie przez 32 lata. Ona wszystko usensawia. Objaśnia dlaczego jestem i redukuje żal, że kiedyś mnie nie będzie. Jestem, żeby mógł być on. I kiedy słyszę wieczorem przed snem" gdybym cię nie miał mamo, to nie miałbym ręki, nogi i połowy głowy", wtedy odpowiadam- A ja bez Ciebie nie miałabym połowy serca synku.

Nie wyobrażam sobie cierpienia rodziców, których dziecko zmaga się z jakąś straszną chorobą. Których dziecko płacze z bólu, a rodzice nie mogą mu pomóc..

Moje dziecko ma "tylko" autyzm. Ma autyzm. Nie jest autyzmem. Jest dzieckiem z autyzmem. Taka gra słów, ale ma znaczenie. Nie można go postrzegać, jako autyzmu, ale też nie jest on dzieckiem. Jest dzieckiem z autyzmem. Choć nawet mi czasem trudno jest to pogodzić. Czasem nerwy puszczają i potraktuję go niesprawiedliwie, a czasem usprawiedliwiam bez potrzeby. Nie zmienia to jednak faktu, że mam obsesyjną potrzebę chronienia go. Kto nie chroniłby swojego serca? Pewnie wynika to stąd, że mnie nikt nie chronił w dzieciństwie. Pewnie też stąd, że wiele osób już zdążyło moje dziecko skrzywdzić. I dlatego bywam nieufna, bo ufność zawiodła mnie już 6 lat temu, kiedy pierwsza opiekunka synka, szarpała go, krzyczała i biła. A on miał tylko rok. I nie umiał nic powiedzieć..

Dlatego, wolę 10 razy przeprosić za niesprawiedliwy osąd, osoby zajmujące się synkiem, niż musieć kolejny raz przepraszać jego, że znowu go nie obroniłam..

I wiem, że taki wpis nie jest artyzmem. Nie nosi nawet śladów sztuki. Nie jest, jak rozdział z bestselleru. Ale też ja nie czuję się artystką. Nie jestem oceanem możliwości i niesamowitości. Jestem sadzawką. Przydomową, trochę zarośniętą sadzawką. Jestem mamą.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Swiat sie nie zawalil, kiedy spalam.

Rozmowa z Kotem

Dalie