I co

- I co, teraz przez tego kota, do końca jego żywota, nie będziesz wyjeżdżała nigdzie dłużej niż na dwa dni???

Czy to o kota chodzi? Czy o kwiaty na balkonie? Czy ważny jest powód? A może ważniejsza chwila..?

Leżymy na kocu i mąż woła " zdjęcie!", " czisss!", " teraz!". Umieram ze śmiechu, brzuch mnie boli i robię najgłupsze miny świata, które mąż uwiecznia na leżącym selfi. Próbował głosowo zrobić zdjęcie, stąd nasz atak śmiechu, bo wrzeszczał, jak opętany:) Syn, usłyszawszy głupawkę rodziców, przypada do nas, waląc mnie kaskiem rowerowym w brodę. On też chce być na zdjęciu. Po czym wraca na swój wehikuł na czterech kołach i wchodzi w nadświetlną:)  Kupujemy lody. Młody oczywiście natychmiast zgniata końcówkę wafelka, matka leci po zapasowy i łyżeczkę, na co młody oznajmia " już nie chcę loda!". Matka zjada dwa, dieta idzie w las. Mąż poświęca się i zjada końcówkę, choć oboje jesteśmy nieprzytomni lodowo.

Mały zatacza coraz większe kółka, jeździ dzwoniąc na wszystkich i wjeżdżając w nich z  przekonaniem i swojej wielkości. Mijając nas woła" nic nie słyszę, szumi mi w uszach" Kulamy się ze śmiechu przypominając sobie, jak rano zrobił sobie rogi z klocków i oznajmił nam: jestem łosoś, nic nie rozumiem:)))

Wracamy do domu. Mąż nic nie mówi, tylko się uśmiecha. Wiem, ja też Cię kocham..

Kot woła od wejścia: Miauuuuu miauuuu

Tak, ze względu na tego kota nie mam już potrzeby nigdzie jechać.

Nigdzie uciekać.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Swiat sie nie zawalil, kiedy spalam.

Rozmowa z Kotem

Dalie