Minęło kilka miesięcy...

Wiem, że czas ucieka, a mnie tutaj nie ma.. Wiem.. Wybaczcie ci, którzy tu jeszcze zagladają. W międzyczasie miałam dwa wpisy, ale je pożarło, a nie miałam cierpliwości pisać raz jeszcze.

Te kilka kolejnych miesięcy to ciąg dalszy poprzednich. Czyli czas utraty siebie na rzecz życia. Wiem, ze brzmi to dziwnie, ale tak jest. Zgubiłam siebie i nie potrafię siebie odnaleźć. Siebie dawnej, ciekawej świata, towarzyskiej, kreatywnej, pełnej marzeń, energicznej i pomysłowej...

Jestem teraz... mamuchą. Myślę, że w sumie dobrą, tyle, że maksymalnie sfrustrowaną. Moje całe myśli wypełniają terminy u lekrzy, zakupy, słoiczki hippa, mleko, które nam wycofano z produkcji, pranie, które suszy się kolejny dzień i prosi o złożenie.. Znikam w tym całym mamuchowaniu i rodzinnowaniu do tego stopnia, że brakuje mi tematów do rozmowy. Innych niż obiad, szczepienie, pierwsza szczoteczka do zębów.

Kocham moje dziecko ponad życie. I przestaje powoli kochać siebie..

Cóz, dobrze, że o tym wiem. Czas coś z tym zrobić. Ale może od jutra.. Bo dziś wizyta u lekarza, mały znowu ulewa, przeziębiony i marudzi. Dziś jeszcze dnia mi nie wystarczy na pobycie Olą, bo etat mamuchy, którego się podjęłam jest bardzo absorbujący. Również po godzinach.

Bardzo tęsknię za światem, do którego zgubiłam drogę. Nie wiem jak wejść tam z dzieckiem na ręku i plecakiem pampersów i innych niezbędników. Czy to tak, jak do multikina dla mam z dziećmi? Wystarczy kupić bilet?

Jutro pójdę do kasy.. jutro..

Komentarze

  1. Taki okres frustracji i zmęczenia to normalny, kolejny etap.. minie.. jak minęły niedogodności ciąży i bóle porodowe. Za chwilę o tym zapomnisz. Do siebie też wrócisz. Piękniejsza i bogatsza. Obiecuję :) L.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Swiat sie nie zawalil, kiedy spalam.

Jak w studni

Lewe ramię