Chleb z miodem a sens życia

Na śniadanie jem dziś chleb z miodem i popijam mlekiem. Przypomniało mi się, że takie śniadanie jadałam, jako dziecko, u dziadków na wsi. Stół stał w kuchni przy wschodnim oknie, przez które wpadało poranne słońce, bo u babci wstawało się wcześnie. Nie dlatego, że się lubiło, tylko siłą rzeczy, bo dziadek od 4 rano naparzał radiem Wolna Europa. Babcia krzątała się po domu i obejściu, jej całe życie było krzątaniem. Nigdy nie widziałam babci odpoczywającej. Wtedy mnie to nie dziwiło, a nawet to lubiłam, jako że moja mama większość czasu leżała, odpoczywała i chorowała.

Z upływem lat łapałam się na tym, że boję się odpoczywać, że to złe. W obecności innych ludzi zawsze szukałam sobie zajęcia, czułam, że tylko to nadaje mi wartość. Teraz często odpoczywam. Robię to, co trzeba i odpoczywam. Bo tak mi się podoba, bo chcę żeby życie mnie nie bolało... Dłubię moje maskotki szydełkowe, przesadzam i podlewam kwiaty, czytam książki, oglądam seriale i przy tym odpoczywam. Bo życie na mnie nie poczeka, tylko minie. Tak, jak minęła babcia Janka i dziadek Marian. I tamte śniadania z miodem, na który dopiero smarowało się masło, bo inaczej twardy miód ślizgał się po maśle. A masło babcia trzymała w wodzie. Kto teraz trzyma masło w wodzie?? Ba!, kto teraz sam ubija masło? A ja ubijałam w takiej drewnianej ubijaczce, która miała swoją nazwę, ale już jej nie pamiętam;) Bo nie mam pamięci do konkretnych wydarzeń, nazwisk, nazw i dat, ale mam mocno rozbudowaną pamięć zmysłów. Pamiętam smak chleba i masła babcinego, smak jabłek z działki mojego taty, zapach siana, po którym skakałam z kuzynem, ciepło słońca na polnej drodze pomiędzy łanami zboża. Siedzieliśmy tam z kuzynem i chcieliśmy rozpalić ognisko, za co dostaliśmy wpierdal od dziadka, aż huczało:)))))) Pamiętam dźwięki, uczucia i doznania. Przechowuję je w sobie jak cenne pamiątki, bo są... najcenniejsze. Bo gdyby człowiek stracił wszystko, to tych pamiątek nikt mu nie zabierze...

Kiedyś myślałam, że wspominki, to specyfika starych ludzi, a teraz patrzę na siebie w lustrze, widzę dziewczynę i myślę- czy to już starość? Jeśli tak objawia się starość, to.. cudownie!:) Bo to piękne uczucie. Możliwość przeniesienia się w dobre chwile swojego życia, przeżycia ich raz jeszcze.

Dziś jestem mamą i to ja tworzę wspomnienia mojego dziecka. Zawożę go do dziadków, opowiadam o czasach w jakich się wychowałam, pokazuję życie z innej, niż komputerowa, strony. Zbieramy "rzepy" i rzucamy nimi w siebie, leżymy razem w łóżku i gadamy o wszystkim, mówimy sobie, że się kochamy i czasem coś tam szabrujemy ;)))

Mam nadzieję, że za wiele lat mój syn będzie pamiętał te szczegóły, że w chwilach, kiedy napadnie go smutek, melancholia i bezsilność, przypomni sobie mnie, spacery z tatą, zabawy z dziadkami i uśmiechnie się do wspomnień. I zje chleba z miodem, popije mlekiem i ruszy dalej. Z nadzieją i wiarą, że to wszystko ma głębszy sens.

Komentarze

  1. Ja na hasło - smak dzieciństwa - przede wszystkim widzę dziadka z grubą pajdą babcinego drożdżowego ciasta z kruszonką i kawą inką w czerwonym, blaszanym kubku. Czasem tak jadam.. i tez wtedy przenoszę się do tamtej obszernej kuchni.. do drewnianego stołu przykrytego ceratą... Masz rację..to bezcenne..

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Swiat sie nie zawalil, kiedy spalam.

Rozmowa z Kotem

Dalie