Czasem lepiej jest pozwolić łzom się poturlać

Obiecałam Komuś, że uczynię dziś wpis. Zapuściłam się w ostatnich miesiącach nie pisząc, obiecałam poprawę;)

Piszę jednak nie tylko dlatego, że obiecałam, piszę, bo przetoczyło się dziś we mnie tyle emocji, tyle myśli i smutku splecionego z radością, że nie ogarnę tego bez wpisu. bez uporządkowania choćby słowem ...

Życie nie czeka, na nikogo. Widzimy to po naszych dzieciach, które mają coraz większe stopy, coraz mniej chcą się przytulać, wyfruwają z domów na studia, mają swoje sprawy i sprawki. Nam przybywa zmarszczek i.. łaskawości dla siebie samych. To, co jeszcze niedawno spędzałoby nam sen z powiek, staje się nieistotną błahostką, w zestawieniu z wyzwaniami, które się nie kończą. Nasi mężowie tracą włosy, my żony, zaczynamy podkreślać brwi, bo nasze dostają prześwitów. Nasi rodzice się kończą, wymagają opieki, zrozumienia, tolerancji. Zapomnienia i wybaczenia tego, co nam zrobili niefajnego. Kiedyś nasze dzieci będą na takim etapie, wybaczania nam naszych rodzicielskich win.

Myślę, że są jednak takie winy, które wyżłobią w dziecku za głębokie koleiny na wybaczenie. Które resztę życia będą wyrzutem sumienia, że nie można ich wybaczyć, choćby się chciało, a może powinno. Nie powinno się robić tego dzieciom. Ani rodzinom, siostrom, kuzynom, sąsiadom i wszystkim tym, których zaboli. Nie powinno się rozbijać czyichś serc, bo naprawdę są kruche.

Dziś boleśnie odczułam brak życia, które się skończyło ponad dwa lata temu. Brak pewnych stałości, brak całości, która była, a której nie ma. Dziś moja dusza rozpłakała się jak małe dziecko z tęsknoty za siostrą. Za moją małą siostrzyczką z brudnymi kolanami. Za siostrą, która wysiadła po jednym dniu zbierania truskawek, która była uroczym wielkim dzwonem i nie udawała, że jest inaczej. Za siostrą, która z czasopism najbardziej ceniła program telewizyjny i zawsze miała taki wypasiony na dwa tygodnie. No i te bolące nadgarstki...

Zabolała mnie pustka, kartka z ręcznie napisanym przepisem na ciasto, brak kosmetyków w szafce i to, że kubki nie stoją już w tamtej górnej szafce. Zabolała mnie niemoc.

Jednocześnie ucieszyło mnie, że inne sprawy są jednak trwałe, że dzieciom pomimo wszystko rosną stopy, że ludzie się nadal spotykają nad schabowym i sałatką i uśmiechają do siebie tylko dlatego, że się widzą. Pomimo tego, że za oknem przesuwa się kolejna wiosna, czyli rzeka płynie, ludzie siedzą, jedzą i przysuwają krzesła, żeby się lepiej słyszeć. Ucieszyła mnie możliwość popatrzenia przez okno na ogród, w którym rosną dwie róże i szarpania się z drzwiami na taras.

Ale najbardziej ucieszyła mnie zerwana z licznika uczuć plomba. Przez którą wiele emocji nie mogło się wykulać na zewnątrz, a które tłoczyły się, napierały i bolały. I dziś poturlały się swobodnie.

Myślę, że dopiero teraz pogodzę się z tym, że tam są.

A teraz słowo dla Ktosia.

Dziękuję, że jesteś taka mądra i dobra. Za Twoją empatię i takt. Za to Twoje ogromne ciepło, którym otulam się przy okazji każdego spotkania. Z tym ciepłem przypływa do mnie wiara, że jest jakaś stałość, jakieś wartości, że koło się nie rozbiło, tylko toczy dalej.

Dziękuję Ci, Kochana.

 

Komentarze

  1. ~Małgorzata26 maja 2017 07:02

    Ból- ten psychiczny, nazywany często mocniejszym. Ból - ogromna niemoc, paraliż emocji, siły. Ból- złodziej często najpiękniejszych wspomnień...Tak mi przykro, życie toczy się dalej, ale koło kuleje, brak porządku w głowie, bo serce łka. Na szczęście nic nie trwa wiecznie, zagoi się żal, da miejsce nowemu. Czemu? Życie wkrótce odpowie. Siły Pani Olu! Czasem trzeba rozstać się z kimś na jakiś czas, gdy emocje miną ważna jest szczera rozmowa, ona pomaga, ale już nic nigdy nie będzie takie samo. Współodczuwam, przytulam, ufam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Swiat sie nie zawalil, kiedy spalam.

Rozmowa z Kotem

Dalie